niedziela, 3 maja 2009

Atrakcje sobotnie

Sobota od rana w trasie, podarowaliśmy sobie wolności i swobody na odległość ok. 100 km od domu i na tym odcinku zwiedzaliśmy okoliczne zamki i fortece.

To część naszego wielkiego, ambitnego planu by zwiedzić w najbliższych miesiącach i latach w Polsce wszystkie zamki, fortece, warownie, które się tylko uda odwiedzić.
Jak też tak będzie dalej, że będę tak często bywać na zamkach to w końcu zacznę sobie zbierać na suknię średniowieczną wymarzoną od lat by poczuć się królewną, by mi mąż cykał zdjęcia tak romantyczne jak cyka obecnie jednak w bardziej pasującym do zamków, ruin i rycerzy na koniach, stroju niż w moich dżinsach i bluzce praktycznej na podróże.

Od czasów prowadzenia bloga i pisania do miesięcznika "KRAJ" mam wciąż pogłębiającą się słabość chyba nawet rozbudzoną pasję, zwłaszcza do tych nieznanych, niepozornych miejsc historycznych, do ruin prawie, które odchodzą w niepamięć, o których mało kto wie.
Nie do końca rozumiem czemu ale te nadszarpnięte, tragicznie czasem wyglądające, nieimponujące wcale mury rozbudzają moją wyobraźnię dużo intensywniej niż te trzymające się w kupie, połatane, ze sztabem zatroskanych o nie archeologów, z kasami biletowymi i nadgorliwym przewodnikiem, zagospodarowane jak nie wyposażeniem oryginalnym to żeby pusto nie było licznymi wystawkami fotograficznymi bądź przyrodniczymi. Owszem takie zamki zadbane też bardzo lubię oglądać ale we wczorajszej wycieczce zrobił na mnie wrażenie największe obiekt skromny jedyny całkiem mi nieznany, większość gdańszczan zapewniam, nie ma bladego pojęcia o jego istnieniu, nie znane są nawet im zdjęcia tego miejsca a fortecka o dziwo i to wydaje mi się najbardziej nieprawdopodobne przy mojej pasji poznawania, znajduje 9 minut drogi samochodem od naszego domu. Tak blisko a jednak o niej nie słyszałam.

Wczoraj w planie podróży znalazła się pierwsza. Do informacji o niej dokopał się mój małż dwa dni wcześniej i mnie zadziwił wywożąc w jakieś od bocznej drogi w boczną w dalsze ustronne uliczki . Stąd właśnie to miejsce skromne obecnie jest zupełnie nierzucające się w oczy fortecka ta jej pozostałość zamieniona jest najzwyczajniej obecnie na dom mieszkalny dla byłych pracowników PGR. Mam na myśli ruiny zameczku krzyżackiego we wsi Grabiny Zameczek poświęcę temu zabytkowi osobny post już niebawem.



Żeby się już dziś nie rozpisywać wymienię punkty kolejnych atrakcji, które odwiedziliśmy:

Zameczek w Sztumie i pobliski piękny zabytkowy kościół




Zamek w Kwidzynie i imponującą w nim katedr






Przeprawa promowa przez w Wisłę do Gniewu i z powrotem



Zamek w Gniewie, w Gniewie też braliśmy udział co prawda bierny na zasadzie widza w imponującym przemarszu za orszakiem rycerzy na koniach przez całe miasto ok 3 km i w bitwie na polach gniewińskich polskiej husarii z wojskami szwedzkimi.

















5 komentarzy:

Aga pisze...

Tez kocham takie ruiny.
I tez nie lubię zagospodarowanych zamków :)
Ciągnie coś człowieka do takich ruin jak magnes, prawda?

margot pisze...

Och, mój zamek Kwidzyński widzę
pozdrawiam

Anonimowy pisze...

świetna wycieczka i wciągające zdjecia :) Pozdrawiam gorąco

Katarzyna Urbańska z Tokarskich pisze...

Przepiękna wyprawa, zdjęcia i opis. W czasie długiego weekendu też zwiedziłam co nieco - no może nie zamek, ale pałac ... no pałacyk, zapraszam Kamilo :)

museo.pl pisze...

A mnie bardzo sią podoba promowa przeprawa przez Wisłę :)